Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 120.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pozostać dla niego niepojęte. Staś więc znudzony nieruchomością moją, począł wyrywać się z rąk, które go więziły; motyl przeleciał mu koło oczu, chciał go pogonić i złapać. Puściłem go z rodzajem niesprawiedliwego żalu; dziecię nie może zrozumieć cierpienia, inaczej przestałoby być dzieckiem, straciłoby świętą niewiadomość swojego wieku, i dla tego nie może zranionemu sercu stać się pociechą w powszedniem tego słowa znaczeniu. Może tylko zabsorbować czynność umysłu, odwrócić myśl od trosk gryzących, ale nie jest w mocy jego podzielić żalu, bo żal i ból odstrasza je jako rzecz przykra, odrażająca i niepojęta. Istota niezbędnie potrzebująca drugich, jest samolubną bez grzechu. Jam był nadto smutny by to zrozumieć, i patrzałem na syna mego z prawdziwym bólem, a on tymczasem biegał za motylem, ale nie mogąc go złapać, po chwili zmęczony powrócił do mnie. Nie zwróciłem na niego uwagi, odbiegł znów i znów przyleciał, wabiąc mnie uśmiechem do zabawy z sobą. Zaczepianie jego niecierpliwiło mnie tylko; nie mogłem mu przebaczyć wesołego śmiechu wobec cierpienia mego. Jednak rozpieszczony dzieciak przywykł, by spełniano zawsze wolę jego; dla tego niezrażony przybliżył się znowu, przytulił się, oparł główkę o moje kolana, i spoglądając mi w oczy, rzekł żałośnie półgłosem:
— I cóż ja będę robił?
— Idź do Anielki, odparłem mu z mimowolnym uśmiechem.
— O tak! babcia śpi, Anielka siedzi w swoim pokoju i płacze, a tata nie chce bawić się zemną.