Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znać samego siebie i stać lepiej na straży swego szalonego serca.
I nagle te domowe ściany, tak pełne dotąd słodyczy i ciszy, zdały mi się duszącemi; parła mnie jakaś żądza swobody w cierpieniu, której tu znaleźć nie mogłem, chciałbym był uciec na koniec świata i nie zobaczyć więcej nigdy ani szlachetnej twarzy Władysława, ani wdzięcznej skromnej postaci Anielki. Głowa moja pałała. Byłem szalony, byłem wściekły, bom był nadto nieszczęśliwy.
Nazajutrz wchodząc do pokoju matki, zastałem ją zamyśloną i niespokojną.
— Czy wiesz, spytała mnie od razu, o zamiarach doktora?
Więc to nie był sen, to była rzeczywistość, którą wszystko uwzięło mi się przypominać.
— Wiem, odparłem krótko; mówił mi o nich wczoraj.
— Boleśnie mi będzie rozstać się z Anielką, a jednak losu jej i szczęścia krępować nie mogę.
— Czyż Anielka dała już przyzwolenie? spytałem w pół martwy.
— Anielka nie wie o niczem jeszcze; Władysław prosił mnie, by ją wyrozumieć; ale dlaczegóżby go odrzucić miała?
W tej chwili odezwał się w drugim pokoju śpiew dźwięczny, raźny, wesoły; jak ranna nuta skowronka, i Anielka ukazała się w progu.
— Więc spytaj jej zaraz matko, wyrzekłem.
Są chwile, w których serce rozszalałe bólem przestaje go się lękać, pragnie nawet nowej goryczy, by