Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 101.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wpatrywałem się w niego z rodzajem osłupienia, wyraziste jego rysy pociągały wzrok i serce; rozum, wola i łagodność jaśniały mu z oczu; ona powinna go była kochać, ona kochała go — w tej chwili nie wątpiłem o tem, i na tę myśl samą ogarniała mnie rozpacz niepojęta.
Ale Władysław nie mógł pojąć milczenia mego; dla niego także chwila ta była długą i ciężką; pochłonięty własnem wzruszeniem, nie zwrócił na mnie uwagi, inaczej byłby zobaczył bladość moją i pomieszanie; wreszcie nie mogąc doczekać się odpowiedzi, przemówił:
— Panie Kazimierzu, postawiłem pytanie otwarcie; czy matka pana lub pan macie co przeciw zamiarom moim?
— Nie powinieneś pan wątpić o całej sympatyi naszej, odparłem zdobywając się na te słowa wysileniem woli, ale w głosie moim był odcień chłodu, nad którym zapanować nie mogłem; postanowienie pana przynosi nam zaszczyt, ale kuzynka moja sama o losie swoim stanowić powinna.
Władysław spojrzał na mnie zdziwiony ceremonialnością tych wyrazów odbijających dziwnie od prostoty słów jego, ale tak bardzo był wzruszony że to przelotne wrażenie przeszło szybko, myśl jego skierowała się znów do Anielki.
— Ja też, wyrzekł stłumionym głosem: chcę ja zawdzięczać tylko jej samej, jej własnemu sercu i wyborowi.
W tej chwili ten człowiek wydał mi się najszczęśliwszym z ludzi; niezmarnowana młodość kipiała