Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

goniłem mary, próżno szukałem współ-myśli i współ-uczuć; jedno twoje serce ukochało mnie, oto powracam i tulę się do niego, jak za dni dawnych gdy byłem dzieckiem rozżalonem.
— A będzieszże szczęśliwy teraz między nami? spytała znów wlepiając we mnie oczy bez wzroku.
— Będę o ile człowiek nim być może, odparłem z mocą przekonania. Od wczoraj lekko mi i swobodnie; zdaje mi się, że zostawiłem po za progiem tego domu wszystko co udręczało ducha mego.
Miałem słuszność; zostawiłem wszystko prócz przeszłości; ona jak fatum miała zaciężyć nademną. Wówczas jeszcze nie wiedziałem o tem.
Z razu zdawało się, że obecność moja pokrzepiła wątłe siły matki; odetchnąłem swobodniej, Staś przylgnął do mnie zupełnie, i serce moje stęsknione, ściśnięte tak długo lodowatą atmosferą świata, rozradowało się wśród miłości rodzinnej. Ale matka moja spokojną nie była; coś dolegało jej, coś ciążyło, martwe jej źrenice chodziły za mną niespokojne, zwabione najlżejszym szelestem, jak gdyby rozpoznać mnie mogły.
Przypadkiem usłyszana rozmowa z Anielką zdradziła tajemnicę matczynej czułości, dając mi nowy choć dziecinny dowód, jak niezmiernie i troskliwie kochany byłem.
— Anielko, mówiła matka, machinalnie oglądając się w około: gdzie mój syn?
— Nie wiem ciociu, odparła zagadniona; zdaje mi się, że wyszedł ze Stasiem; czy go mam poszukać?