Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W tej chwili Staś poruszył się w łóżeczku i roztworzył powieki; twarzyczka jego zasępiła się najprzód na widok nieznajomego, ale po za mną ujrzał Anielkę i wyciągnął do niej drobne rączki, wpół rozpłakany, wpół uśmiechniony. Aniela pochyliła się szybko, wyjęła go z pościeli i kładąc w objęcia moje, szepnęła:
— Stasiu, patrzaj, tata przyjechał, uściskaj go.
— Tata! powtórzył chłopczyk wpatrując się we mnie, jakby rozpoznawał czy to prawda; tata! i nauczony snadź kochać oddalonego, objął szyję moją wdzięcznym ruchem.
Zapewne jednak w jego małej główce myśl przyjazdu mego wiązała się z wielu dziecinnemi nadziejami, bo wkrótce obejrzał się w około niespokojnie, pytając czy tata przywiózł mu konika i dużo cukierków. Zakłopotałem się tem żądaniem: wracając tak spiesznie, zapomniałem o wszystkiem, co nie było matką moją. Ale Anielka za to, myślała o wszystkiem; uczułem jak nieznacznie wsunęła mi cukierki w rękę. Tym małym datkiem uspokoiłem Stasia, utrwaliłem pomiędzy nami przymierze; dziecię wkrótce zasnęło znów na mojem ramieniu, ja nie miałem sił się z niem rozstać, czułem rozkosz nieopisaną, trzymając je w objęciu, czując pod moją ręką jego serce bijące. Anielka wyszła przygotować mi herbatę, czy wydać jakieś rozkazy. Pozostawszy sam, rozglądać się zacząłem w tym cichym dziewiczym pokoiku, którego skromne sprzęty zdobił jakiś wdzięk i ład niewysłowiony. W atmosferze zdawała się unosić woń spokoju, pracy i wesela, których pra-