Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 062.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tek, w rodzaj apatyi serca, z której sądziłem, że nic mnie już zbudzić nie zdoła.
W tym pojęciu myliłem się także. Cierpienie to istny obraz nieskończoności; któż śmie powiedzieć, że doszedł do dna jego głębi? ono mierzyć się tylko może siłą wytrwania człowieka, a nieraz struny serca zamarłe już dla szczęścia i nadziei, zdolne są jeszcze odezwać się bólem. Cierpimy nad tem cośmy już sto razy przecierpieli, i nad tem co nam z góry zdaje się obojętnem; cierpienie jak Proteusz zmienia kształty i barwy, a kto raz popadł w moc jego, nigdy się z niej wyłamać nie zdoła.
Traf ślepy rozwiązał w końcu dla mnie zagadkę postępowania i charakteru Leonory, i odkrycie to po tylu zawodach było mi jeszcze boleścią.
Dnia jednego wchodziłem do salonu żony, gdy wśród żywej rozmowy, dosłyszałem kilkakrotnie wymówione moje imię i zatrzymałem się we drzwiach za portyerą, której bogate fałdy przysłoniły mnie zupełnie. Są chwile w życiu, w których zapominamy o wszystkich względach świata; tak stało się zemną. Węzeł dramatu mego życia rozgrywał się o parę kroków odemnie; mógłżem go nie wysłuchać?
W salonie były tylko dwie osoby: żona moja i Karol. Młody człowiek wyszedł zupełnie ze swej roli obojętnego gentlemana; na twarzy jego grały uczucia, oko płonęło żądzą, prośbą, łzą może, bo na czole jego tkwił ból, ból prawdziwy; stał naprzeciw Leonory z głową schyloną jak winowajca, smutny, zakochany. To nie była komedya światowej miłostki, czytałem to wyraźnie w rysach jego zmienio-