Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko, nie pragnęła go karmić mlekiem swojem. A jednak nie upadłem pod ciężarem tego zawodu, ale serce moje zranione i omylone z podwójną czułością zwróciło się do tej wątłej istoty, której brakło w pierwszej chwili życia niezmordowanej, przewidującej miłości matki. Ileż razy wśród nocy nie chcąc się spuścić na płatne dozorczynie, czuwałem nad dzieckiem mojem, koiłem jego łzy! ileż razy pochylony nad jego kolebką, wpatrywałem się w nie z rozkoszą. Powoli żona moja powracała do dawnego życia zbytków i zabaw, i znów ukazała się w świecie piękniejsza jeszcze jeśli to być może; dla mnie zmieniły się zasadnicze warunki bytu, przestałem silić się na niepodobieństwa, przestałem zwolna marzyć o tem co być nie mogło, miałem teraz czem żyć, co kochać: miałem syna. W chwili gdy pierwszy raz usta jego poruszyły się wyrazem „tata“, przestałem myśleć żem jest sam na świecie; gdy po raz pierwszy usta jego złożyły się do pocałunku, zapomniałem jak zimne były usta matki jego. Żona moja stroiła się, wydawała świetne bale i uczty, jak złoty motyl błyszczała wśród czczych uciech, które jednak nierozjaśniały jej wcale, a ja strzegłem pierwszych kroków mojego dziecka, miałem jego pierwsze pieszczoty, pierwsze spojrzenia, gdy niespodziana zmiana położenia Leonory, wybitniejszą jeszcze rozdzieliła nas granicą.
Onufry od czasu do czasu odwiedzał nas w Warszawie, niezmienił on widocznie trybu życia swego, a dla żony mojej zachował rodzaj czci i miłości graniczącej z zachwytem. Jak przed ślubem naszym