Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sama, wszystko to jeszcze nierozwikłane było w sercu mojem. Ale miałem lat dwadzieścia, kochałem po raz pierwszy. Spojrzałem w jej oczy wielkie, smutne, głębokie, spojrzałem na tę postać czarującą i odpowiedziałem stanowczo:
— Daj mi prawo myśleć o szczęściu twojem pani, a przysięgam, że to mi wystarczy.
Wyciągnęła do mnie rękę z pewnem wzruszeniem, jakby zwyciężona bezinteresowną szlachetnością moją.
— Będę panu wierną żoną, jeżeli zechcesz, wyrzekła; ale wstrzymaj się pan jeszcze z ostatecznym krokiem, zastanów się nad przyszłością, nademną.
Te słowa były dziwne zimne, ale przynajmniej szczere i stanowcze: wszystko w tej kobiecie wzbudzało szacunek, a powinno było zmrozić uczucie tak świeże, tak niebaczne. Jednak przeciwnie się stało. Pierwsza miłość silniejsza była niż jej obojętność. Nie przyjąłem tej ostatniej deski zbawienia jaką podawała mi ona sama, odrzuciłem z oburzeniem myśl zwłoki. Gdyśmy się rozstali, mała złota obrączka, którą Leonora miała na ręku, błyszczała na palcu moim; miałem jej przyrzeczenie.
Powróciłem do siebie rozmarzony, szalony; siadłem i napisałem czteroarkuszowy list do matki. Patrzebowałem koniecznie mówić o niej, rzucałem głośno jej imię hotelowym ścianom, pieszcząc się jego dźwiękiem, i znowu w myśli mojej zamiast marmurowej istoty, którą widziałem, wywoływałem inną Leonorę, Leonorę serca i wyobraźni mojej, która miała tylko kształty rzeczywistej. Topiłem chłód jej obejścia pod ogniem miłości mojej; kładłem w jej usta słowa uczuć moich, zapalałem jej wejrzenie na-