Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 029.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— I chcesz pan, bym wzajem odpowiedziała: kocham? spytała.
— Nie, nie mam prawa żądać tyle; pozwól mi pani tylko kochać siebie, zawierz mi życie, a ja wiem, że wzajem pokochać mnie będziesz musiała.
Wstrząsnęła głową.
— I na tej nadziei chcesz pan budować przyszłość? A jeśli ona pana zawiedzie? jeśli ja nie potrafię pokochać cię nigdy?
— To, zawołałem, nie będę cierpiał więcej niż cierpię teraz.
— I nie masz pan, mówiła dalej, nikogo zapytać o radę? i tak sam w jednej niebacznej chwili stanowisz o całej przyszłości?
— Mam matkę, odparłem, przed którą pochlubię się wyborem swoim; ona nauczyła mnie iść ślepo za głosem serca, nie sprzeczać się nigdy z żadną szlachetną żądzą, uczucie kłaść po nad wszystkie względy świata.
I znowu milczała długo wpatrując się we mnie; aż wreszcie przemówiła zwolna, jakby zbierając myśli i siły.
— Materyalnie ofiarujesz mi pan majątek, dostatki, znaczenie, imię szanowane, w zamian za zhańbione nazwisko, jakie noszę: moralnie ofiarujesz więcej daleko: wyciągasz rękę do istoty, którą odepchnęli wszyscy, oddajesz mi serce, w chwili gdy wzgardzono mojem, chcesz mi wrócić wiarę, nadzieję, miłość, I gdyby cokolwiek mogło mi je powrócić, to pewno czyn twój dokazałby tego cudu. A jednak powtarzam jeszcze raz: ja powinnam odrzucić to wszystko.