Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 018.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

moich ta piękna bolejąca postać, za którą szedłem przed chwilą, oblekła się aureolą szlachetności i męztwa. Stałem osmutniały i milczący naprzeciw Onufrego, który pocieszony współczuciem mojem, nie myślał przerywać rozmowy. Ja nie znajdowałem wyrazów w myśli, na uczucia budzące się z niepohamowaną gwałtownością; składały się na nie najszlachetniejsze pierwiastki. W tej chwili byłbym dał życie, by módz otrzeć jej łzy, skończyć sieroctwo i stworzyć jej życie zbytku, wykwintu, do którego zrodzoną była.
— I cóż ona pocznie teraz? spytałem nieśmiało bo wkroczyć w dziedzinę jej myśli, zdawało mi się prawie świętokradztwem.
— Chce pracować, odparł stary wzruszajęc ramionami; wola jej jest hardą, ale słowo „praca“ nie ma dotąd dla niej wyraźnego znaczenia. Nie zna jej, nie zna warunków realnego życia. Ojciec ubóstwiał ją, i chował jak rajskiego ptaka wśród kwiatów i woni.
Stary nie powiedział wszystkiego. Dowiedziałem się potem, że on jeden w tych strasznych chwilach zajął się jej losem: on był jej opiekunem i dobroczyńcą.
— Biedne dziecię, mówił dalej niby sam do siebie: czyż mogłem pomyśleć kiedy, że jej na to przyjdzie!
— Tak młoda! tak piękna! zawołałem nie mogąc pohamować się dłużej, a tak nieszczęśliwa!
— Nieszczęśliwa! o tak! bardzo nieszczęśliwa! Czy uwierzysz pan, że narzeczony opuścił ją bezwstydnie, dowiedziawszy się o katastrofie majątkowej?