Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 014.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta dziwna para intrygowała mnie coraz więcej. Co wspólnego być mogło pomiędzy tą wykwintną kobietą a tym pospolitym starcem? jaki mógł łączyć ich stosunek? I po raz pierwszy myśl moja podbudzona, pracowała nad podobnym problematem. Sądząc z wieku, ona mogła być jego córką lub wnuczką, ale nie wiem czemu nie mogłem przyjąć tej myśli: ona była zbyt dumna a on zbyt pokornym, żaden rys przelotny nie jednoczył ich bądź to w wyrazie twarzy, bądź to w przywyknieniu lub ruchu. Rozmyślałem nad tem zwalniając kroku i miarkując go do chodu starca, który ze spuszczoną głową szedł przedemną. Ten człowiek jednem słowem mógł zaspokoić palącą ciekawość moją; ale jakże go było o to słowo zapytać? Szedłem za nim, by przynajmniej powziąść wiadomość o jego mieszkaniu i tym sposobem zupełnie nie zgubić śladu nieznajomej, gdy spostrzegłem, że stanęliśmy znowu na Nowym Świecie przed domem bankiera.
Widocznie nić tej powieści plątała się w moje życie, przyszłość winna mi była rozwiązanie obecnych zagadek, bo nieznajomy starzec wszedł do tego domu. Ja także teraz śmiało już wszedłem za nim. Obejrzał się w bramie, i teraz dopiero spostrzegł obecność moją, a twarz jego przybrała wyraz nieufny, przelękły niejako. Stał w bramie i czekał gdzie pójdę, wyraźnie śledził mnie ze swej strony; ciągłe towarzystwo moje budziło w nim podejrzenia, trwogi, domysły zwykłe u ludzi, którzy doznali w życiu więcej złego niż dobrego i przy każdem zbliżeniu z nowym człowiekiem przeczuwają nieledwie wroga.