Strona:PL Waleria Marrené-Mąż Leonory 008.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zresztą położenie, w jakiem los mnie postawił, sprzyjało wszelkim złudzeniom. Byłem młody, wykształcony, bogaty, świat uśmiechał się do mnie jak ja do niego i zdawał się usuwać przedemną trudności i zapory. Do owej chwili przynajmniej nie spotkałem się z żadnym zawodem; usposobienie samo strzegło mnie od niego. Wychowany w ciszy rodzinnego domu, lubiłem samotność i ciszę; gwar i tłum odstręczał mój umysł marzący, skłonny więcej do łagodnych uczuć, niż gwałtownych namiętności, przenoszący naukę i pracę nad rozrywki świata. A przecież....
Od czegoż mogłem być wówczas dalszy jak od przewidzenia przyszłych kolei życia? Gdyby jaki czarnoksiężnik ukazał mi je znienacka, byłbym rozśmiał się tylko z wróżb jego. Zresztą nie myślę się usprawiedliwiać; postanowiłem skreślić minione dalekie dzieje życia, z bezstronnością człowieka, któremu nie pozostaje już nic na świecie. Okoliczności były silniejsze od usposobienia mego, to jednak nie zmniejsza mej winy: wola ludzka powinna być silniejszą od okoliczności i usposobienia. Oskarżam się bezstronnie, roztrząsam i sądzę, jakiemi drogami, z umysłem szlachetnym i z sercem poczciwem doszedłem... gdziem doszedł.
Miałem lat dwadzieścia jeden w chwili gdy zawiązał się węzeł mego losu; przybyłem właśnie do Warszawy, znaglony niespodzianym interesem. Dom handlowy, w którym matka moja umieściła znaczne kapitały, zbankrutował. Przyjechałem ocalić co się dało, ale bez owej palącej troski, jaką zwykle wzbu-