Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 163.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biegiem, myślą stałą, około której jedynie duch mój kołował, trzeba mi było umrzeć lub zapomnieć.
Miałem lat dwadzieścia kilka, i ciało żelazne; zmogłem chorobę.
Przez jakie przechodziłem szały, jakie wichry i burze zrywały się w piersi mojej, ileż razy nęcił mnie czar śmiertelny i zrozpaczonemu podawał truciznę lub ostrze żelaza. Napróżno duch mój nienasycony łaknął szczęścia, jam nie pragnął umrzeć samotny, ja chciałem żyć przy niej. Nie należałem do ludzi, którym marzenie wystarcza, marzenia okupywałem kosztem życia, bom je w życie chciał wcielić. Ale burze podobne w stan normalny zmienić się nie mogły, po chwilach szału następowała niemoc, wyczerpanie i jakiś straszny spokój osłupienia. Powoli burze stawały się rzadsze, siła akcyi i reakcyi słabła w miarę oddalenia, a nigdy i nigdzie nie doszła mnie wieść o niej, nie usłyszałem jej nazwiska ni echa przeszłości. Umyślnie czy przypadkiem skryła się przedemną, jak kamień na dnie oceanu i miłość ta poczęła wydawać mi się snem niedośnionym, który budził mnie jeszcze po nocach, i rozmarzał we dnie.
Powróciłem do kraju i zdawało mi się zrazu, że woń ojczystego powietrza zagoiła wszystkie dawne rany, że wracając pod rodzinną strzechę mogłem zostawić za progiem przeżyte lata i przecierpiane bóle; zdawało mi się żem odzyskał swobodę. Złudził mnie czar domowego ogniska, zastałem przy niej Marynię, sierotę i krewną na opiece matki mojej będącą. Przylgnąłem do niej, by przylgnąć do czegoś na świecie; jedynie dla tego, że była młodą i piękną, a ja stęskniony. Codzienna to powieść dla serc niemężnych, dla ludzi, któremi okoliczności kieru ą. Marynia pokochała mnie owem instynktownem uczuciem, jakie ma każda szesnastoletnia dziewczyna dla pierwszego co stanie na jej drodze; jedynie dla tego, że jest pierwszym. Słowo „kocham“ było podwójnym kłam-