Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na mnie, chowając je z głupowatym uśmiechem; obejrzał po morzu, i zawołał po imieniu dwóch towarzyszów.
Za chwilę łódź moja pruła fale szybkim lotem, a mnie każde pluśnięcie wiosła uderzało w serce, rozdzierając pierś niewypowiedzianą boleścią.
Brygida długi czas stała w miejscu patrząc za mną, wreszcie odeszła zwolna, ocierając oczy. Wówczas siły je upadły nagle, przestałem pojmować jakem mógł odpłynąć i usłuchać jednego słowa wymuszonego może na tej słabej istocie trwogą lub wyrzutem sumienia; słowa, którego nie potwierdziły usta, którego już żałowała może. Jakem mógł porzucić los nierozegrany jeszcze, i oddaleniem świadczyć przeciw sobie? Jakem mógł rozstać się z nią bez ostatecznego słowa nadziei, i na zawsze opuścić to,co miało pozostać życiem mojem.
Nieznośne uczucie bólu i wyrzutu wzrastało we mnie z każdą chwilą pokonywając resztki woli, a im więcej oddalałem się od wyspy i przedmioty malały mi w oczach, tem bardziej ściskała mi piersi niepohamowana tęsknota. Jak na przekorę łódź biegła szybko, aż w końcu zbrakło mi oddechu i na wpół martwy, drgający od wewnętrznej walki, uczułem się zwyciężonym. Ledwie słyszalnym głosem dałem rozkaz powrotu. Ludzie moi obdarzeni szczególną ciężkością pojęć, znamionującą lud germański, nie zrozumieli mnie zrazu, sprężyna działań moich była dla nich zupełnie niepojętą; wzruszając ramionami spoglądali na mnie ukradkiem jak na waryata, musiałem drugi raz rozkaz powtórzyć, wówczas ulękli się może ognia płonącego mi w oczach i zwrócili się ku wyspie. Ale teraz bieg łodzi zdawał mi się powolny, próżno wołałem: „prędzej, prędzej“. Zniecierpliwiony uchwyciłem za wiosło, ciążyła mi bezczynność, chciałem bieg jej przyspieszyć i zmęczęniem fizycznem zabić czas i ukołysać zmysły.
W godzin kilka byliśmy znowu w przystani, łódź stała na dawnem miejscu, a wioślarz rachował radośnie za-