Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 147.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kitem, ruchliwa fala połyskała słońcem, granitowe skały nawet, oświetlone porannym blaskiem, spowite mgłą srebrną, traciły ponurą krwi barwę; powietrze było lekkie i rzeźwiące, podmuchy wiatru wesoło wzdymały żagle.
W milczeniu wprowadziłem ją do łodzi, ułożyłem poduszki, na których spoczęła, sam wsparłem się o maszt o kroków kilka, pod wpływem sprzecznych uczuć. Zrozumiałem że godzina się zbliża, że grom wiszący nad nami uderzył, i dotknięcie rzeczywistej boleści pasowało mnie na męża, dodawało siły i bodźca; wesele świata wpływało na mnie, przeciwważąc wewnętrzne wrażenia. Szczęście tak mnie było blisko, żem nie mógł w nie przestać wierzyć, wzrastałem na duchu, czułem się zdolny dla niej świat dźwignąć.
Tak dawno zżyłem się z samym sobą, w koło własnych idei, tak daleko stanąłem od pojęć ogólnych, że najhardziejsze pomysły przestały mi się wydawać szaleństwem. Wartość słowom nadaje indywidualna duchowa skala, niepodobieństwo stanowi wiara w niepodobieństwo; wola pojedynczego człowieka nieraz zmienia dzieje narodów, jakżeby zmienić nie miała losu jednostki; wierzyłem w to jak w wiele innych rzeczy, i ta wiara została mi w sercu, choć jej nie potwierdziło życie. To w co wierzymy istnieć musi, staje się faktem przez to samo, że wiarę wzbudza; ja com był gotów zerwać ze światem całym, dla niej jednej, com ją kochał z zaparciem i prostotą dziecka, czyż nie miałem prawa sądzić, że tak samo ukochanym będę. Nie jestem wyjątkiem w społeczeństwie, serce moje bije tak samo, jak inne serca ludzkie, czemużbym w nich echa znaleźć nie mógł.
Powietrze, którem oddychałem na tej wysokiej skale, było czyste jak atmosfera duchowa, wśród której poczęła się i wzrosła ta miłość; świat nie wmięszał się dotąd pomiędzy nas, nie zbrudził jej pyłem szyderstwa i nieufności, nie stawiał nam tych drobnych, konwenansowych zawad,