Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo teraz dopiero pomyślałem sobie żem się poświęcił dla niego i razem ostatnie słowa Stasi przyszły mi na pamięć. Czyż doprawdy chce je w czyn wprowadzić? Ależ jakiem prawem ja, com odrzucił jej rękę, stanąłbym teraz na jej drodze?
Ta myśl pokonała nagle szaleństwo moje i szedłem już dalej z głową pochyloną, bez celu — gdy ręka jakaś spoczęła na mojem ramieniu.
Podniosłem oczy zdziwiony i ujrzałem doktora; w tej chwili powitałem go jak zbawcę. On mógł mnie zapytać co robię tutaj, czemu wyjechałem nagle z Zalipnej, czemu po dwóch tygodniach zastaje mnie w Lublinie, gdzie wie że nie znam nikogo; ale nie uczynił tego. Zbyt dobrze widać rozumiał przyczynę, oko jego z dziwnym współczuciem spoczęło na mnie.
— A Lucyan? spytałem go gwałtownie.
— Lucyan był bardzo chorym, odparł, ale zażądał koniecznie wyjechać i opuścił Zalipnę przed kilku dniami.
Imię Stasi drgało i konało mi na ustach. Doktór wahał się czy ma powiedzieć więcej; widocznie miał dla mnie złe wieści, a ja szedłem przy nim jak przykuty; pókim ich nie usłyszał.
Wtem powóz Stasi skrzyżował się z nami. Nie zobaczyli mnie i teraz, alem zbladł śmiertelnie i oparłem się o ścianę, bez tchu prawie.
— Co to ma znaczyć?.. zapytałem głucho doktora; przez litość, powiedz mi pan wszystko.
— Wszystko da się powiedzieć jednem słowem, odparł, ściskając mi rękę.
— Mów pan, rzekłem, pokonywając wzruszenie.
— Panna Stanisława idzie za mąż za swego kuzyna Antosia. Rzecz zrobiła się nagle bardzo; wpłynęła na nią wiele siostra jego, serdeczna przyjaciółka panny Stanisławy. Antoś postarał się o indult i ślub odbędzie się za dni kilka.