Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 087.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Obiecał milczeć, byle mu mówiono o Stasi. Stasia była jeszcze lekko cierpiącą. Zabranialiśmy jej wchodzić do pokoju Lucyana, póki poznać jej nie mógł, póki lękaliśmy się co chwila jego śmierci; ale teraz niebezpieczeństwo minęło, lekarz obiecał że zobaczy ją dnia tego, bo już ranne promienie świtu ukazywały się na niebie, i Lucyan zasnął znowu spokojnym, pokrzepiającym snem, szepcząc półgłosem jej imię ukochane.
Było moim obowiązkiem oznajmić kobietom szczęśliwą wieść o zdrowiu Lucyana; poszedłem do nich o zwykłej godzinie. Stasia zmieszała się, słysząc że narzeczony ją wzywa. Nie mówiliśmy z sobą wcale od owej chwili wyznania, nie widzieliśmy się prawie. Ja nie odstępowałem chorego; ona zaledwie przyszła do siebie po gwałtownych wstrząśnieniach dni kilku; ale znać że słowa moje jakby cudem uspokoiły ją zupełnie. Stasia była ufną i cierpliwą, bo wierzyła że w mojem ręku przyszłość jej była bezpieczną, bo nie rozumiała że słowa moje, wymuszone moralnym gwałtem chwili, jak próżne dźwięki ulecić powinny. Ona nie przypuszczała nawet w myśli tego, co stać się musiało.
Panna Rozalia z mniejszą radością niż sądziłem przyjęła wiadomość moję. Ona zdaje się cóś dostrzegać; troska nie schodzi z jej czoła, jakby czuła że chwila przesilenia losów naszych trwa ciągle. Czy odgadła uczucia Stasi, moję namiętność? czy przeszłość nauczyła ją nie ufać obecnej chwili? czy rozumie tę dziwną analogią, wiążącą przeszłe pokolenia z dzisiejszemi? Dość że jej postać smutna i poważna przesuwa się pomiędzy nami, jak cień zabłąkany, złowieszczy.
Stasia położyła rękę na mojem ramieniu, gotowa iść gdzie ją zaprowadzę, a oczy ufne i pogodne wlepiła we mnie z taką pełnią miłości, z tak nieskończoną słodyczą, żem lękał się znowu utracić zmysły. Prowadziłem ją przez