Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 083.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy krok fałszywy uczyniony na drodze życia, postawił mnie na ślizkiej pochyłości, z której cofnąć się trudno. Ten tylko może cierpieć z odkrytem czołem, kto poniósł rany w uczciwej walce; potępiłeś mnie temi słowy. Mnie tu cierpieć nie wolno, walka sama tutaj była hańbą i upadkiem! Z położenia w którem sam postawiłem siebie i nas wszystkich, wyjść mogę jedynie, raniąc śmiertelnie nietylko siebie, bo o mnie mniejsza, ale wszystko co kocham. Przez te mordercze godziny bezsennych nocy strawionych nad Lucyanem, ta paląca kwestya przyszłości stawała mi na myśli we wszystkich fazach możliwych.
Znasz mnie, jestem dość surowy względem samego siebie, oskarżam się bez wahania o złe każde, choćby spełnione myślą przelotną; mogę ci więc śmiało powiedzieć, żem nie pamiętał o sobie, żem swoje szczęście lub nieszczęście kładł na boku, a ważyłem tylko na szali myśli cierpienia Stasi i Lucyana. Bo ty o Stasi sądzić nie możesz; ale ja znam jej serce, wiem że mnie kocha niepowrotnie jak ja ją, wiem że odemnie mniej cierpieć nie będzie, i poznałem że niewolno mi nawet i tego mieć na względzie. Choćbyśmy wszyscy troje zarówno cierpieć mieli, niewolno mi dokupywać się nawet jej szczęścia zdradą i niewdzięcznością. Wyrok więc jest wydany, nieodwołalnie wydany; im prędzej spełnionym będzie, tem lepiej.
Teraz, po tej śmiertelnej walce z samym sobą, poraz pierwszy podniosłem oczy na Lucyana bez wyrzutu, i czułem w sobie coś nakształt tego, co czuć musi matka pochylona nad śpiącem dzieckiem, kiedy wie, że jego życie okupiła kosztem życia. Twarz jego była spokojna równy oddech podnosił mu piersi, na ustach błąkał się uśmiech przelotny, a czarne rzęsy rzucały długi cień na policzki wychudłe. Było coś ufnego i miękkiego w wyrazie tej twarzy, w tej bezsilnej postaci, w tym półuśmiechu. On pewno śnił o miłości swojej, nie domyślając się że ręka na której się miał wesprzeć, już sięgała po nią, że