Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 065.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czę mu bo cierpię nowem, nieznanem dotąd cierpieniem.... sumienia.
Bóg ukarał dumę moją: jestem złamany i upadły! Nie śmiem spojrzeć na te rysy, powleczone już nieledwie barwą śmierci, by nie wyczytać w nich jeszcze wyrzutu. A jednak, posłuchaj mnie, zanim osądzisz; ja zaledwie myślą zawiniłem przeciw niemu, ale w obec bezsilności jego, w obez niebezpieczeństwa, śmierci może, — wina ta cięży mi ołowiem.
Nic straszniejszego nad złą myśl przelotną, kiedy los w fakt ją zamieni i postawi nam na oczy jako zbrodnię, przed którą niezawodnie cofnęłaby się wola nasza, ale którą jednak myśl spełniła. Ty nie wątpisz że dałbym życie za życie Lucyana, jak dałem szczęście za jego szczęście bez wahania. Wszak to tylko wyobraźnia rozgorączkowana stawia mi te widma w sumieniu. Nie, ja winny nie jestem!..
Od dni kilku unikałem Stasi; raz przejrzawszy jasno w sercu własnem, — począłem lękać się samego siebie. Cóż ci powiem, były chwile gdziem lękał się i ją zrozumieć, odwracałem myśl i oczy od jej serca. Stasia przeciwnie nie mogła pojąć zmiany w mojem obejściu i szukała mnie jak dawniej. Musiałem co chwila zbywać ją żartem, półsłowem. Wówczas jej jasne oczy smutniały i z dziwnym wyrzutem patrzyły na mnie. Są drobne, szpilkowe tortury, które mogą złamać człowieka; ja czułem że mi serce taje pod tym wzrokiem.
Napisałem ci prawdę kiedyś; nie znalem samego siebie, nie wiedziałem czem być mogę. Wiek młodzieńczy przeszedł dla mnie wśród pracy i walki z losem, samotny i poważny; lecz ogień namiętności niezbudzonych nie wygasł w piersi mojej. Jam nie wiedział z jaką siłą wybuchnąć może.
W postanowieniu mojem pozostania tutaj była tylko odwaga niewiadomości; nie pojmowałem że miłość ta mo-