Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 041.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śniały rumieńcem zdrowia i szczęścia; czarne oczy pełne były głębokiego uczucia; suknia jej z białej gazy, lamowana była srebrem; miała na włosach wieniec z róż białych i takiż bukiet u piersi.
— Zkąd pan to wiesz? — zapytała nagle panna Rozalia, — taką wymalowana jest na miniaturze przechowanej u mnie.
Uśmiechnąłem się, przypominając jej że opowiadam sen tylko.
— On zbliżył się do niej rozpromieniony, namiętny, pochwycił jej ręce i przycisnął je do ust. Jej oczy pod jego wzrokiem mgliły się i łzawiły szczęściem. Jego źrenice płonęły, a słowa urywane i przysięgi namiętne z ich ust się sypały. „Ty mnie kochasz, — wyrzekła w końcu smutnie dziewczyna, — ja to czuję, ja ci wierzę. Ale odjeżdżasz jutro; kto mnie za to jutro zaręczy? Spotkasz tyle innych, piękniejszych. Zapomnisz!..” Ale on nie dał jej dokończyć, klęknął u jej kolan i jedną ręką obejmując jej kibić, drugą kładł na sercu, powtarzając ciche przysięgi. I głowa jej pochyliła się ku niemu, usta złączyły pocałunkiem. „Pamiętaj Stanisławie, — szepnęła, — życie moje jest w tobie, ja umrę jeżeli o mnie zapomnisz!” „Jak Bóg w niebie, Jadwigo, powrócę niezadługo z niezmiennem sercem, a gdybym mógł zapomnieć o tobie, niech nie znajdę spokoju w grobie nawet, niech sam przecierpię cobyś ty przecierpiała.” Słowa te wymówił głośno; zdawało mi się, że światła zadrżały, że mrok przesunął się po sali, — aż ona zbladła i wyrwała się z rąk jego.
— Tak było, to wszystko prawda! — zawołała panna Rozalia z przerażeniem. To zaklęcie wymówionem zostało słowo w słowo w złą godzinę.
— Teraz śniło mi się, — mówiłem dalej, — że tłum strojnych gości napełnił salę. Stanisław i Jadwiga stanęli obok siebie. Wówczas zbliżył się do nich młody człowiek z poważnem okliczem; blade czoło jego przedwcze-