Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 034.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawem dla dobrej babuni, dla otaczających, dzisiaj dla Lucyana; psuli mnie wszyscy potrosze i ja też byłam bezużyteczną dziwaczką. Pan Jerzy nie powiedział tego wcale, jak się łatwo domyślasz; ale słowa jego ten oddźwięk rozbudziły we mnie, kazały mi zastanawiać się nad sobą, a pomyślawszy, musiałam uderzyć się w piersi. Zapewne powziął on o mnie najgorsze wyobrażenie; ta myśl była mi nieznośną i nie śmiałam już powrócić do salonu, choć przedmiot rozmowy się zmienił. Chciałam usprawiedliwić się wprzód w jego oczach, powiedzieć mu, żem go przynajmniej umiała zrozumieć, że poprawić się mogę i stać się godną szacunku jego; lecz nie wiedziałam jak to zrobić, bo czemże ja jestem dla niego, czy zwrócił nawet na mnie uwagę? Przyjechał jako przyjaciel Lucyana na ślub jego i może znajduje złym wybór jaki zrobił.
Szczęściem, gdym tak siedziała sama w ogrodzie, czując się bardzo nieszczęśliwą, zjawił się pan Jerzy na poblizkiej ścieżce. Niespodzianie nabrałam odwagi, podbiegłam ku niemu i obiecałam mu, że odtąd przestanę być bezmyślnem dzieckiem. Nie wiem sama jak odważyłam się na to. Powiedz mi, co on o mnie mógł pomyśleć? Widziałam jednak iż nie rozgniewał się wcale; uśmiechnął się tylko łagodnie, a uśmiech jego ma wdzięk niewypowiedziany: wyraźnie pochodzi z głębi duszy i rozjaśnia twarz jego poważną. Ale uśmiechnął się jak do dziecka tylko; ja też, nie czekając odpowiedzi, uciekłam, a teraz siedzę w swoim pokoiku i myślę nad tem wszystkiem i nad sobą. Żałuj mnie Maryniu, bom biedna bardzo, sama nie wiem czemu, i odpisz mi prędko co o tem myślisz, a nadewszystko co myślisz o mnie.