Strona:PL Waleria Marrené-Jerzy i Fragment 027.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I tu umilkłem, spostrzegając, że ze zwykłą szorstkością swoją, mogłem dojść zadaleko i nie chcąc wymówić całej myśli.
Panna Rozalia zrozumiała to widać, bo wyrzekła z uśmiechem:
— Widzisz pan, że cię uważamy za przyjaciela. Czyż nie mamy prawa do zupełnej szczerości?
— Babciu, — przerwał jej Lucyan żartobliwie, — ostrzegam cię, że Jerzy, to sentencya chodząca. Nieubłagany on dla słabostek ludzkich, bo im sam nie podlega. Jest to doskonałość, przed którą ja, prosty śmiertelnik, schylam głowę z pokorą. Uważaj tylko, że prosząc go o szczerość, wywołujesz kazanie przeciw komu?... — przeciw biednej Stasi.
— Lucyan ma słuszność, — odparłem, śmiejąc się szczerze. Oddaję sobie sprawiedliwość: jestem nudny jak stary samotnik, sentencyonalny jak nauczyciel, surowy i niezręczny; to też sam na siebie wydaję wyrok milczenia.
— Na który ja nie zgadzam się wcale, — odparła panna Rozalia, wchodząc z dziwnym wdziękiem w ton rozmowy nasze. Panie Jerzy, jesteś bardzo zarozumiałym, że tak śmiało sądzisz samego siebie. Ja protestuję, bo od kilku godzin jak jesteśmy razem, nie znalazłam cię wcale nudnym.
Przepraszam, że ci wypisuję to wszystko; ale jako wierny sprawozdawca, nie mogę opuszczać i tego co mnie się tyczy. W końcu, od słowa do słowa, panna Rozalia, ze zręcznością kobiety rozumnej i światowej, wywołała koniecznie dalszy ciąg tej nieszczęśliwej rozmowy.
— Stanęliśmy na tem, — wyrzekła, przytaczając dosłownie moje wyrazy, — że na człowieka oddziaływa świat zewnętrzny i materyalna istota jego. Ale...
— Ale, — powtórzyłem, rzucając się już w swój przedmiot bez ogródki, bom zrozumiał że inaczej z niego wybrnąć nie zdołam,.... ale człowiek siłą woli i rozumu powi-