Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 181.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mogłabyś uciec ztąd, skryć się przed nim, zniechęcić go.
— To próżno!
— Tak to napróżno! On ma postanowienia nieubłagane, wolę niezłomną, hart żelazny, i to właśnie, wśród miękkiego dzisiejszego pokolenia, stanowi jego potęgę. Ten człowiek umie kochać, umie nienawidzieć, umie chcieć! Na ciebie więc i na niego rachować nie można — mówiła dalej — ani spuszczać się na zbieg okoliczności, które tak często stają nawspak uczuciom ludzkim i zwyciężają je. Okoliczności zwyciężają słabych tylko. Gdybyś ty przynajmniej miała innego męża!
— Innego męża? Czy sądzisz, że ja cofnęłabym się nawet przed tem, o czem myślisz! I cóż ty na to? mów!
— Są wyjątkowe okoliczności, w których wyjątkowych środków użyć trzeba. Są ludzie, co nie potrafili opanować serca żony, a w podobnych razach okazali się zdolnymi zrozumieć ją i ocalić. Tylko, moja droga, łudzić się nie trzeba. Pan Tytus nie jest takim człowiekiem.
„Pan Tytus nie jest takim człowiekiem“... nie potrzebowała powtórzenia Oktawii. Wiedziała o tem. Gdyby było inaczej, czyż doszłaby do podobnej chwili?
— Ha! — szepnęła — więc dla mnie niema ratunku! w którąkolwiek zwróciłabym się stronę, niema go! Więc ja muszę zawołać z poetą: „Niech los i serca szaleństwo zwycięża!“ Och! Oktawio, Oktawio! gdyby to można być zupełnie nikczemną, albo zupełnie czystą! nie czuć upadku, albo oprzeć się pokusie; gdyby to można skryć się przed własnem sercem i mieć sen bez marzenia lat pierwszych, sumienie bez skazy... spokój... spokój... chociażby spokój śmierci!
Mówiła to cicho, jakby sama do siebie, i czas jakiś