Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 156.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Powinien, wielkie słowo! nieszczęściem słowo tylko, bez znaczenia w dziedzinie ścisłej logiki. Gdzie pani ustanowisz początek i granice powinności? Każdy określa ją inaczej, wedle siebie. Jako absolut postawić jej niepodobna.
— Przecież — zawołała, broniąc się przeciw tym zuchwałym teoryom — obowiązek, to zasada życia.
— Indywidualnie tak być może, tylko to, co pani nazwiesz obowiązkiem, ja odrzucę na mocy moich osobistych pojęć, i naodwrót; a każde z nas będzie miało równą słuszność za sobą. Tak dzieje się z każdem sybjektywnem pojęciem: jest ono wynikiem stopnia rozwoju, idei panujących, obyczaju wreszcie, i jako takie podlega różnym zmianom. Tam, gdzie pani znajdujesz się szczęśliwą, inne może cierpiałyby szalenie. Dzieje się z ideą obowiązku, jak z ideą szczęścia. Narzucić jej niepodobna bez popełnienia okrucieństwa i gwałtu, jakich, niestety tyle popełniono, i popełnia się w jego imieniu.
— Okrucieństwo! gwałty! — powtórzyła. — I jakież gwałty popełnić można w imię obowiązku?
Spojrzał na nią wzrokiem, który zdawał się dobadywać głębi jej ducha, jakby obrachowywał, jak daleko posunąć się może bez niebezpieczeństwa.
— Obejrzyj się pani wkoło siebie — wyrzekł zwolna — jeśli lękasz się zajrzeć do własnej piersi, i powiedz: w imię czego skazane są na milczenie najwyższe aspiracye ludzkie? w imię czego krępowana swoboda uczuć?
— Pan przecież nie chcesz powiedzieć... — zawołała, wlepiając w niego wzrok niepewny.
— Lub jeśli pani nie chcesz zbyt blizkich przykładów — dodał — to pomyśl, że w imię obowiązku, zmuszają wdowy indyjskie rzucać się na stos mężowski. Jest to rzecz doty-