Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 144.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w najśmielszych marzeniach; było to jednak właśnie to, co odgadywał z jej rysów, pełnych energii, myśli i postanowienia, w chwilach jasnowidzenia, jakie daje miłość. Była to kobieta, o jakiej marzył, usprawiedliwiająca niejako, w oczach jego własnej chłodnej rozwagi, namiętność, jaką w nim wzbudziła.
Czasami jednak rozmowa dotykała punktów, których oboje uniknąć pragnęli, które wprawiały w drżenie najtajniejsze fibry uczuć; wówczas wrażenia ich potęgowały się wspólnem poczuciem, podziałem i odbiciem; wówczas, zamiast słowami, odpowiadali sobie wzajemnie milczeniem, i jakby wykonywając umowę, nigdy nie zawartą, ale instynktownie przyjętą, zwracali ją na tory inne, i zaczynali snuć ją z innego wątka.
Nie on jeden był tutaj badaczem. Ona także zapuszczała się w głębie tego potężnego umysłu, próbowała iść z nim na wyżyny myśli, nie lękając się zawrotów i olśnień. Była to dla niej rozkosz nowa, zbyt rzadko spotykana w życiu. Czuła się naprzemian zachwyconą i zdumioną. Nie przywykła była do tych śmiałych, niczem nie wstrzymanych polotów myśli, nie cofającej się przed najostateczniejszemi wynikami, jeśli tylko te leżały w jej zakresie.
A gdy jej wyraziste oczy przywtarzały mu spojrzeniem, January rozumiał, iż znalazł w niej umysł równy sobie, jeśli nie siłą i rozwojem, to konsekwencyą i zdolnością.
Był to dla niego najwyższy, nieprzeparty urok.
— Pani posiadasz rodzaj odwagi najrzadszej w kobiecie, odwagę myśli — wyrzekł raz, gdy wykładał jej jakąś filozoficzną teoryę.
— Jest to może — odparła — odwaga nieświadomości tylko.