Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

{Nie było jednak tak zajętego dnia, w którymby choć godziny nie poświęcił jej wyłącznie, nie był u niej, lub w ciszy swego pokoju, nie spoglądał na nią zdaleka.
Wizyty jego powtarzały się coraz częściej, aż wreszcie stał się jej codziennym gościem.
Stosunek był pomiędzy nimi jawny, otwarty, przyjazny, January nie wybierał godzin, w których była sama. Nie przypomniał jej też żadnem słowem gwałtownych uczuć, jakie w nim rozbudzała, o jakich natrącił może nie chcący w gorączkowej chwili pierwszego spotkania. Starał się niemal o to, żeby o nich zapomniała, lub mogła przypisać je wrażeniom i niebezpieczeństwu chwili, jakby pojmował najsubtelniejsze odcienia uczuć niewieścich.
Rozmowa między nimi trzymała się abstrakcyjnych sfer, lub spraw miejscowych, często jego dziennikarskich zajęć, jak gdyby nie było pomiędzy nimi wyjątkowych okoliczności i wyjątkowych uczuć. On mierzył niejako jej duchową skalę, potrącał o rozmaite przedmioty, badając puls uczucia, zapytując myśli, dokąd sięgała.
Spotykał się z wyrobieniem intellektualnem, o wiele szerszem i głębszem, niż je ogół kobiet posiada; spotykał nawet to, na co nie rachował wcale, konsekwentność i logikę pojęć, tłumaczące po części ten wielki i dumny spokój, jaki leżał na jej czole.
Wbrew zwyczajowi kobiet, Helena zdawała sobie sprawę ze swego położenia, widziała do czego dąży, jaki cel postawiła sobie w życiu. Podobne istoty nie upadają w chwili zapomnienia, nie dają się pochwycić przez rozigrane nerwy, ani przez nieokiełzaną fantazyę; nie są ofiarą pierwszej lepszej woli, ale bronić się umieją. Ażeby je zdobyć, trzeba naprzód zdobyć ich przekonanie.
Było to stokroć więcej niż January wyobrażał sobie