Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 140.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na redakcyę, zgodzić drukarnię, rozpisać listy, przygotować materyały.
— To za mało czasu — westchnął Ignaś.
— Czasu jest dość, tylko trzeba umieć go użyć; nie znoszę bezczynności. Dziś zaraz poczynię potrzebne kroki. Ty, Ignasiu, idź, oddaj prospekt do cenzury; będzie to najlepsza odpowiedź na wczorajszą rozmowę z Karolem.
Pożegnał go temi słowy; Ignaś podobnego zlecenia nie dał sobie powtórzyć.
Gdy wyszedł, January zamknął drzwi na klucz, odgraniczając się tym sposobem od natrętów wszelkiego rodzaju. Znajdował się w dziwnem usposobieniu, potrzebował jakiegoś gwałtownego zajęcia, w któremby namiętności jego były zainteresowane; pomimo to, co chwila zapadał w marzenia.
Rzeczywiście, wydawnictwo, jakie prowadzić zamierzał, potrzebowało energicznej działalności. Ignaś mógł mu być pomocnym, ale zastąpić go nie był zdolen. Zaczął się wybierać do wyjścia, a czynił to ze starannością, nieznaną mu dawniej, przywiązując do drobiazgów wartość, jakiej nigdy nie miały dla niego; a wychodząc, (rzecz niesłychana), szukał oczyma lustra, w któremby się mógł przejrzeć. Ale w mieszkaniu jego nie było tego zbytkownego sprzętu. Wzruszył ramionami nad własną fantazyą, i wyszedł.
Gdyby się był przejrzał przecież, byłby niezawodnie zadowolony ze swego obrazu. Noc bez snu i wrażenia doznane wyryły mu się bladością na twarzy, tą bladością wrażliwą, namiętną, świadczącą, że krew zbiegła się do serca i co chwila zapala spojrzenie, gorącą falą oblewa czoło. Na czole tem, dumnem i jakby odświeżonem marzeniami, tkwiła ta potęga myśli, ta nieugiętość woli, nadająca mu wpośród ludzi tak wydatne piętno, iż wszystkie oczy zwracały się na niego. Strój nawet, staranniejszy niż zwykle, uwydatniał wy-