Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 139.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mówię ci prawdę jedynie; pomyśl o tem, January, pomyśl, że silny powinien być oględnym także, i powiedz, czy ja nie mam słuszności.
— Powiem ci, że wraz z wizytowym strojem przywdziałeś kaznodziejską togę, w której ci wcale nie do twarzy. Idźże raz i zdejm je czemprędzej, bo wszakże widzisz, że jedno i drugie równie niepotrzebne. Ale lepiej siadaj; muszę ułożyć prospekt mego pisma; myślałem o tem właśnie; chcę, i potrzebuję wziąść się na seryo do tej pracy. „Hasło“ poczuje, co straciło, odrzucając przymierze ze mną.
Powstał, mówiąc to, i zaczął przechadzać się po pokoju, dyktując Ignasiowi prospekt gwałtowny i namiętny, jak były jego przekonania. Czyniąc to, zapalał się coraz więcej, jakby pragnął zwrócić w tę stronę myśl swoją i działalność, dać zajęcie wyobraźni, lub skrócić jakiś czas oczekiwania.
Za każdym peryodem, ożywiała się radością twarz Ignasia. Gdy skończył wreszcie, zerwał się, pełny zapału.
— Zabijemy „Hasło“! Jak oni mogą przypuścić, że się bez ciebie obejdą? Ukazanie się twego dziennika, January, stanowić będzie epokę!
Zwracał się ku niemu z góry już dumny jego sławą, pewny, że spotka na jego twarzy, uczucia jakie się w nim budziły. Ale wzrok jego był zamyślony, zdawał się zwracać do głębi własnego ducha, jakby tam tonął we wspomnieniach, lub szukał jakich obrazów.
— Ale o czemże ty myślisz? — zapytał nagle Ignaś, zmrożony w swoim zapale.
January wzruszył ramionami niecierpliwie.
— Naturalnie myślę o „Gazecie porannej.“ Mam piekielnie wiele zajęcia, chcę ją rozpocząć od kwartału, a mam przed sobą tylko sześć tygodni czasu. Trzeba wybrać lokal