Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 123.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gospodarstwa, i znosi z wzorową cierpliwością dnie, które go jeszcze od tej chwili dzielą. Jesteś dobry, zacny, poczciwy człowiek, tak samo jak twój pan Tytus. Niewątpliwie będziesz wzorowym mężem, a panna Jadwiga wzorową żoną. Oby na szczęście ludzkości było wśród niej wielu do ciebie podobnych! Tylko, widzisz, nie mów nic o miłości, nie mów mi o niej nigdy, bo ty razem z twoim panem Tytusem nie znacie nawet jej pierwszego słowa. Ja ci to mówię.
— January! — zawołał Ignaś, dotknięty do żywego — nie zasłużyłem na to u ciebie.
January milczał, nie zmiękczony wcale tem odwołaniem się do swego serca, a ręka jego nerwowym ruchem uderzała rytmicznie o poręcz krzesła, wydobywając z niej twarde, suche brzmienie. Obecność Ignasia zdawała mu się ciążyć.
— Jesteś rozdrażniony dzisiaj; widzę to.
— Być może, więc przez litość, nie drażnij mię więcej.
— I czegóż ty chcesz! cóż mam robić?
— Jeśli nie potrafisz nic zrobić z tego, cobym pragnął, to oszczędź sobie przynajmniej daremnej pracy wyliczania trudności, o których nie wątpię, i oklepanek, których wartość znam lepiej od ciebie.
— Więc ty chcesz koniecznie poznać tę kobietę?
— Wszakże to jedno mówię ci od godziny.
— Ha! więc dobrze. Jutro jest dzień, w którym przyjmuje; przedstawić cię mogę. Należysz do ludzi, którzy wszędzie są upragnieni. Namyśl się jednak...
— Znowu próżne słowa! wiesz przecie, że należę do rzędu tych ludzi, co namyślają się odrazu.
— Ale to szaleństwo! to czyste szaleństwo! Zrobię, co chcesz, ale powtarzać będę, że to szaleństwo.
— Ignasiu, czy nigdy nie zadałeś sobie pytania, co to