Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 114.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nieczności pewnej przeciętnej normie uczuć i pojęć, i dlatego przeniewierzają się zawsze niektórym ludziom, niektórym chwilom i niektórym wrażeniom. Poeta nasz powiedział słusznie: „język kłamie głosowi, a głos myślom kłamie!“; nigdym tego tak nie rozumiał, jak w tej chwili! Dlaczego tak jest, Ignasiu? dlaczego tak jest?
Otwierały się przed nim światy nowe, wiele rzeczy niepojętych dawniej, obojętnych, nie zwracających uwagi, teraz stawało mu w myśli.
— Czuję się bogatszym o całą gammę uczuć i myśli; martwe przedmioty przemawiają do mnie. Wczoraj muzyka była dla mnie zrozumiałą, jak słowa; teraz blaski zachodu olśniewają mnie, jak gdybym widział je po raz pierwszy. Natura cała, jak obudzona ze snu głębokiego legendowa księżniczka, odkrywa mi jakieś wdzięki nieznane, wprawia w drżenie nieznane struny, których istnienia nie domyślałem się wcale. Ignasiu, jaki ten świat piękny, jak błogo jest żyć! Pierwszy raz puszczam wodze fantazyi. Przechodzą godziny całe, a ja nie wiem, nad czem myślałem. Jednak godziny te stracone nie są; te marne godziny wzbogacają mnie więcej, niż gdybym je strawił nad księgami, pełnemi mądrości; one przynoszą mi tajemnicze skarby. Horyzonty moje rozszerzają się, jak piersi głębszym oddechem; siły nowe, władze nowe drgają i pulsują we mnie, łącząc się z aspiracyami wszechświata. Nigdy intelligencya moja nie była tak jasną, a wola tak potężną. Nie pojmuję trudności, nie pojmuję oporu, nie pojmuję niepodobieństwa. Wiem, że ono istnieje, ale wiem to pamięcią tylko, bo czuję, że dla mnie go nie ma.
Mówił to wszystko z wyrazem tłumionego zapału, który przeświecał przez szare źrenice, rzucając w nie płomienne iskry, i występował rumieńcem na blade zwykle po-