Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dumne serca są często zimnemi sercami.
— Widzę, że nie znasz pani Januarego.
— January! więc to on! — zawołała, uderzona imieniem, którego rozgłos przechodził po za literackie koła.
— Tak pani, to on — odparł z należytem namaszczeniem fejletonista.
Oktawia namyślała się chwilkę, potem spojrzała na Emila poważnym wzrokiem.
— Czy wiesz pan? — wyrzekła — ja sądzę, iż największem nieszczęściem kobiety byłoby spotkać na drodze swojego życia podobną indywidualność i pokochać ją.
— Dlaczego? — zawołał Emil gorąco — January jest prawy, szlachetny.
— Alboż ja temu przeczę — przerwała, kiwając głową z właściwym sobie przenikliwym uśmiechem. — Tylko cnoty ludzkie, niestety... tylko cnoty ludzkie bywają częstokroć w życiu daleko szkodliwsze od wad. Dla kobiety, któraby miała nieszczęście kochać Januarego, lękałabym się właśnie tych cnót nieszczęsnych.
— Prawdziwie oryginalne zdanie — szepnął fejletonista, notując je w myśli. — Ale, przez litość dla mego przyjaciela, wytłumacz je pani.
— Czyż pan nie rozumiesz, że prawość przeszkadza pewnym ustępstwom i ugodom pomiędzy sumieniem własnem a sumieniem ogólnem... kiedy te znajdują się w rozdźwięku; że duma broni od popełniania tych codziennych fałszów, tych podłostek powszednich, za pomocą których jedynie utrzymać się można w pewnych nienormalnych położeniach; a wreszcie, że szlachetność jest to najzbytkowniejszy z przymiotów ludzkich i uchodzi tylko tym, co pod każdym względem panują nad światem? Szlachetnym nie może być byle kto, szlachetnym nie można być byle kiedy.