Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wyknieniami i doktrynami swemi, wytworzyć sobie inne i zwrócić tym sposobem uwagę na czyny, wychodzące po za normę przyjętą.
Nie pytał o to, co dalej będzie lub być może; on chciał tylko zajrzeć w te oczy, tak spokojne i łagodne z pozoru, i dopatrzyć w nich znów owych namiętnych błyskawic, wydobytych z głębi jej istności potęgą harmonii.
Werenda ta i salon były tak blizko. Okno jego było na pierwszem piętrze; pod niem wspinał się na drewnianych szczeblach winograd i kapryfolium, rosła akacya, pochylając ku niemu gałęzie; trzeba było trochę zręczności, ażeby dostać się do ogrodu, do werendy i do tego salonu, co nęcił go spokojnym blaskiem wśród nocy burzliwej. January był śmiały i zręczny; cóżby się stało, gdyby, idąc za popędem fantazyi, spuścił się do ogrodu?...
Być może, iż nawet przyszła mu myśl złożenia pierwszej wizyty w ten arcy pierwotny sposób.
Ale jakkolwiekby człowiek wyłamywał się z pod form światowych, musi pozostawać zawsze ich niewolnikiem, jeśli nie przez to, co robi, to przez to, czego zrobić nie podobna. Może po raz pierwszy zrozumiał to January. Praktyka stanęła naprzeciw teoryi jego i pokazała mu tak dowodnie ich nicość w tej drobnej z pozoru rzeczy, iż nie próbował poddać jej doświadczeniu. Doświadczenie okazałoby się z pewnością dla niego fatalnem.
Fakt ten powinien był dać mu do myślenia, poddać równej analizie inne konieczności społecznego życia, nad któremi nie zastanawiał się dotąd.

∗             ∗