Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 077.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tak samo, jak ona, powtarzał i rozumiał, że to on stał naprzeciwko niej tego wieczoru, że to ich spojrzenia zbiegły się zwilżone łzami, opromienione zachwytem, ogarnione wzruszeniem nieprzepartem; że przez tę jedną chwilę zrozumieli się wzajemnie, zajrzeli wzajemnie do najtajniejszej głębi uczuć swoich, i że uczucia te były jednolite.
Ale tego on nie miał żadnego sposobu jej powiedzieć; skazany na milczenie, skazany na to, by nawet obecność jego tutaj była tajemnicą, śledził płomiennym wzrokiem drżące światło w jej salonie. Rodziły się w nim szalone pragnienia. Dlaczego nie miał prawa stanąć przed tą kobietą i powiedzieć jej tego, co czuł? dlaczego świat istniał pomiędzy nimi?
January lekceważył zawsze przyjęte formy, jako dobrowolne więzy, pętające indywidualności. Natura jego, swobodna i rzutna, wszędzie i zawsze odtrącała jaki bądź przymus. Próbował żyć według własnej fantazyi i wytworzyć formy, swojej fantazyi właściwe.
Teraz pierwszy raz może przyszło mu na myśl, że jeśli w pewnych razach uwalniało go od drobnych przykrości, odosobnienie miało także swoje złe strony, stawiało pomiędzy nim a resztą świata zapory, które przekroczyć mu było trudno, nawet gdy tego pragnął, na przykład teraz, kiedy przyszła mu fantazya zbliżyć się do tej kobiety. Fantazya ta snuła mu się po głowie od chwili, gdy był świadkiem rozmowy między Heleną i Oktawią, a teraz stawała się gwałtowną i niepohamowaną. Była to rzecz bardzo łatwa; wszakże widział na jej werendzie Karola i Emila, wszakże Emil dziś jeszcze przechadzał się z Oktawią po Dolinie, a nazwisko, które nosił, pod którem się wsławił, otwierało przed nim drzwi wszystkie.
Jednak, ażeby to czynić, trzeba było zerwać z przy-