Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rękopisy najczęściej spoczywały nietknięte na stole, szezlongu, fotelu, a w najlepszym razie w szufladzie biurka.
Literaci, oddający swoje prace redakcyom, muszą być z konieczności cierpliwi, a przynajmniej cierpliwość ich bywa próbowaną i ćwiczoną w rozmaity sposób. Jednakże ponieważ wszystko ma swoje granice, ma ją i cierpliwość literatów, zwłaszcza początkujących. Otóż, gdy który z nich zgłaszał się w wyż wzmiankowany sposób do redakcyi, i jeden z pomniejszych pracowników dał o tem znać do samego redakcyjnego sanktuaryum, odbywała się tam znowu mniej więcej taka scena:
— Proszę pana — mówił współpracownik — pan X przyszedł zapytać o swoją nowellę.
Pan Karol, któremu ta interpelacya przerywała jakie przyjemne zajęcie, spoglądał wówczas koleją na pana Emila, co za jego przykładem uskuteczniali także pan Ewaryst i pan Emil, spoglądając koleją po sobie i po redaktorze głównym, przyczem wzruszali wszyscy trzej ramionami i wracali do przerwanego zatrudnienia, puszczania kółek z cygarowego dymu lub gawędki. Wszystko to miało znaczyć, że żaden z nich o nowelli pana X. nie miał najmniejszego pojęcia, a dalej, że bez ceremonii posyłał do djabła pana X. i jego nowellę.
Że jednak podobna odpowiedź nie przystawała redakcyi, jako zbyt mało parlamentarna, panu X. dawano inną. Jeśli ci panowie byli w dobrym humorze, lub jeśli brakowało materyałów fejletonowych, proszono pana X. jeszcze o parę tygodni zwłoki, bo do tej pory redakcya, mimo najszczerszej chęci, tak była zarzucona nawałem pracy, iż niepodobna jej było odczytać; jeśli zaś który ze współpracowników przyniósł jaką elukubracyę własną lub któregokolwiek z przy-