Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 048.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Z salonu rzuciła okiem do mniejszego gabinetu, pełnego książek, gdzie stało biurko, obciążone przyborami piśmiennemi, a na sztaludze zaczęty portret pastelowy pokazywał już wyraźną podobiznę chłopczyka, bawiącego się w ogrodzie. Przy nim, na małym stoliku stało pudełko z farbami.
Portret ten tłumaczył niejako artystyczne gusta pani domu, jej odsunięcie się od bezmyślnych rozrywek i poważne zamiłowania.
Za salonem był pokój jadalny, wielki, widny, wygodny. Wokoło ścian stały rzeźbione kredensy, pełne porcelany, kryształów, rozmaitych zastaw stołowych.
Nakrywano właśnie do obiadu.
Helena wydobyła jakieś kosztowniejsze przybory ze starosaskiej porcelany; kazała stół ustroić; dnia tego spodziewała się gości; potem weszła do kuchni. Było to także jej państwo.
Tutaj dała ostatnie instrukcye; przypomniała gust pana domu, skosztowała nawet jakiejś potrawy, którą on lubił wyłącznie, i sama dodała przypraw, jakie mu smakowały.
Widząc ją tak zajętą codziennemi obowiązkami życia, rozmiłowaną w tem, co ją otaczało, można było uśmiechnąć się z przepowiedni i ostrzeżeń Oktawii; Helena była to rzeczywiście jedna z tych szczęśliwych istot, zadowolonych z własnego losu, które nie mają historyi.
Dotąd, jedyną fazę w jej exystencyi stanowiły wypadki rodzinne lub intellektualne; bogato rozwinięta, zdolną była czuć umysłowe i artystyczne rozkosze, niedostępne dla ogółu.
Powróciła do werendy. Dziewczynka zasnęła na dywanie, chłopczyk bawił się po cichu. Pochyliła się, wzięła dziecko uśpione na ręce, i nie uginając się pod tym cięża-