Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

punkta; zkąd wypływał konieczny brak harmonii w życiu i dziełach... Utopje jego były straszne, a przynajmniej mogły być strasznemi w następstwach, gdyby kto brał je na seryo, chciał w czyn wprowadzić, lub gdyby to jemu samemu było możliwe. W codziennych warunkach jednakże był to najłagodniejszy z ludzi, każdemu gotów był zrobić przysługę, nikt nie pamiętał, by zwierzęciu nawet uczynił jaką szkodę. Natura to była złożona z samych kontrastów; bujna i bezpłodna natura umysłowego rzezańca, mającego okrucieństwo i miękkość, cechujące zwykle rzezańców.
Był tam jeszcze Leon, chemik, analityk, któremu wszystko w oczach rozkładało się na pierwiastki, tak dalece, iż nigdy żadnej całości pochwycić nie był zdolen; Seweryn, rzeźbiarz, szukający klasycznych kształtów. Grek, zabłąkany wśród dziewiętnastego stulecia, — i parę mniej wybitnych indywidualności.
Kółko to widocznie oczekiwało Januarego, przywykło zwracać się ku niemu, zapożyczać od niego myśli — wiedzy — czasem nawet szczęśliwego wyrażenia, które zawsze przychodziło mu naturalnie na usta.
Byli to może duchowi pasorzyci, ale January o to nie dbał, — posiadał wspaniałą rozrzutność prawdziwych bogaczy i chętnie karmił rzeszę okruszynami własnych uczt intellektualnych, wiedząc dobrze, iż skarbów myśli nie zbraknie mu nigdy.
Są natury, prawem wyższości własnej skazane na królowanie, które wszędzie w kole rówiesnem zajmują pierwsze miejsce, jak ogniska skupiające w sobie wszystkie promienie. January widocznie był tutaj ogniskiem, — do niego należał ster rozmowy, on panował bezsprzecznie pomiędzy zgromadzeniem.
Dzisiaj jednak był w dość milczącem usposobieniu.