Strona:PL Waleria Marrené-January tom I 020.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

także powieściopisarz, także poeta, człowiek gwałtownych wrażeń, bogatej myśli, z głową pełną pomysłów, ale który nie umiał rozwikłać, ich zharmonizować i urobić w artystyczną całość... Sceny, charaktery, sytuacye roiły mu się w mózgu, pełne potęgi, a wychodziły tylko blado i nieudolnie. Z powodu nieustannych rwań wewnętrznych, panował w nim rozstrój ciągły, odbijający się w powierzchowności, w urywanych słowach, w zasadach nawet. Oczy bystre i niespokojne biegały z przedmiotu na przedmiot, nadając mu pozór dziwaczny.
Był to umysłowy kaleka, dotknięty niemocą. To, co tworzył, nie odpowiadało nigdy temu, co chciał uczynić. Miał dość bystrości, by widzieć niedobory dzieł swoich, nie dość, by sięgnąć przyczyny i zrozumieć ich powód. Niecierpliwość ciągła wytrącała go z kolei. Nie mogąc radzić sobie ze zwyczajnemi warunkami życia, gonił za niepodobieństwem, szukał wyrafinowanych efektów, ale, za ich pomocą nawet, nie mógł otrzymać pożądanego wrażenia, które dają tak łatwo najpowszedniejsze sytuacye i charaktery, umiejętnie wyzyskane. Był to olbrzym spętany, szukający napróżno drogi swojej.
Przekonania jego były skrajne pod wszystkiemi względami. Był to radykalista najczystszej krwi; jak w rzeczach sztuki odrzucał wszelkie prawidła, tak sprzeczał się na każdym punkcie z zasadami przyjętemi. Według niego, ustawa społeczna była zawsze nadużyciem, a Proudhon nawet zdawał mu się nieśmiałym w swoich teoryach.
Słysząc go, można było truchleć, albowiem nie cofał się przed najbardziej przerażającemi wynikami swoich doktryn. Umysł jego, logiczny zkądinąd, posuwał się zawsze do ostateczności i nie mógł nigdy utrzymać miary: spoglądając na punkt jeden, tracił zawsze z oczu wszystkie inne