Strona:PL Waleria Marrené-January tom II 055.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i społeczne, jako pisarz i profesor uniwersytetu. A jeśli miał wielu antagonistów w dziedzinie myśli, jeśli dumne obejście i śmiałe doktryny nie zyskiwały mu sympatyi wszystkich, otaczał go szacunek powszechny.
Szacunek ten spływał na Lucyana, dając mu szersze ambicye i pragnienia, niż zwykle mają je ludzie jego wieku; przywykł myśli i czyny dostrajać, nie do ogólnego tonu, ale do tonu własnych pojęć i poczuć. Szacunku tego potrzebował on koniecznie, jak powietrza do oddechu, i ztąd zapewne wyrobiła się w nim pewna drażliwość; żart lub śmiech, kłuł go, jak ostrze miecza, najlżejszy wyraz niezadowolenia odejmował mu swobodę, miał dumę człowieka, a miękkość dziecka, niezahartowanego do walki życia żadną przeciwnością.
Może też drażliwość ta sprzymierzała się ze wspomnieniami dawnemi pierwszego dzieciństwa, jakichś ciemnych kart, jakichś katastrof, które przechodził, a które w umyśle jego wyryły się niezatarte niczem i, niby tło ciemne, rzucały ponure odbłyski na obecną chwilę.
Przy każdem wzruszeniu, wspomnienia te powracały mu do pamięci i mąciły pogodę ducha, podniecały bujną wyobraźnię i składały się z nią na wyrobienie niespokojnych przywidzeń.
Zostawił płaczącą siostrę, na której łzy nie znajdował pociechy, i poszedł do Januarego, jakkolwiek nie było w zwyczajach domowych przeszkadzać mu bez ważnego powodu.
— Czy nie przeszkadzam? — zapytał.
— Przeciwnie! przeciwnie! — zawołał January, który z okna swego widział całą scenę w ogrodzie — przychodzisz w samą porę.