Strona:PL Waleria Marrené-Józwa Szymczak 27.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Aż wreszcie któregoś wieczora, gdy Jagna nie kaszlała już od bardzo dawna i nie otwierała oczów, Zochna uderzyła w krzyk, że matka się nie rusza i zimna jak lód. Wówczas z wielkiem wysileniem zbliżył się do łóżka spojrzał, dotknął martwej ręki Jagny, zatoczył się jak pijany, chociaż od wczoraj czystą wodę miał tylko w ustach, wziął się oburącz za głowę, ryknął wielkim głosem, aż się ściany zatrzęsły, i chwiejąc się, słaniając, szedł ku drzwiom. Pchnął je zostawił na oścież otwarte minął żałośnie wyjącego Burka i szedł, gdzie go oczy poniosą.
W tej chwili nie czuł nawet fizycznego bólu. Gnała go jakaś moc straszna od tego obrazu umarłej żony i wynędzniałych dzieci, którym żadnej pomocy dać nie umiał.
Siłą dawnego nałogu doszedł do karczmy, ale tak strasznie wyglądał, że aż ludzie rozstąpili się przed nim.
— Wódki — zawołał ochrypłym głosem — półkwaterek wódki a mocnej.
Fejga, która sama stała za szynkwasem, ociągała się z jej nalaniem, słyszała od ojca, że już Jóźwie kredytować nie można, a on nie kładł pieniędzy.
— Wódki — powtórzył grzmiącym głosem, patrząc na żydówkę, jakby ją chciał zdusić.
A domyśliwszy się o co jej chodzi, rzucił z przekleństwem czapkę za szynkwas i domagał się, by mu zakredytowała na ten fant.
Fejga przestraszona przestała się ociągać. On pochwycił półkwaterek, wychylił go jednym tchem, i zatoczył się jeszcze mocniej. Jóźwa miał silną głowę, a półkwaterek stanowił małą ilość wódki w porównaniu z tem, co mógł wypić, nie tracąc wcale przytomności.
Przecież bądź to z powodu, że nic nie jadł od wczoraj, bądź stanu psychicznego, w jakim się znajdował, ta mała ilość rozmarzyła go zupełnie. Zatracił uczucie rzeczywistości, przychodziła mu tylko dzika chęć otrząśnięcia się z jakiejś zmory, która go dusiła. Miał coraz wyraź-