Strona:PL Waleria Marrené-Józwa Szymczak 15.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyrazów i nie szukali ich nawet. Nieraz dawniej mówili z sobą o robocie jakiej, o kupnie, o sprzedaży, o gospodarskich kłopotach, dopóki na te kłopoty była rada jaka. Kochali się bardzo, boć dla Jóźwy Jagna odrzuciła swaty gospodarskich synów, a on także mając chałupę i trzy morgi gruntu mógł się lepiej ożenić niż z sierotą ubogą bez ojców i wiana. Ale cóż! nie było im raźno jednemu bez drugiego, a kiedy spotkali się czy na łące u siana, czy u żniwa, czy w stodole przy maszynie, to robota tylko paliła im się w ręku i świat cały wydawał im się piękny, jak majowe słonko.
Było temu lat siedm zaledwie jak się pobrali, a przez ten czas żyli z sobą uczciwie, jak Pan Bóg przykazał, i wiedzieli o tem dobrze zapewne, że jedno drugiemu jest miłe, ale właśnie że wiedzieli, mówić tego nie potrzebowali, a najprędzej choćby chcieli nawet nie umieliby uczuć swoich wypowiedzieć. Usta Jagny śmiały się do Jóźwy i nie odwracały nigdy od ust jego, a kiedy on na nią patrzał, to mu się oczy iskrzyły, a kiedy ją przygarnął do siebie, to o mało nie zdusił w objęciu. Więc nie potrzebowali mówić że się kochają.
Może teraz wszystko to snuło się niewyraźnie po głowie i pamięci Jóźwy, i czuł nieskończoną tęskność do tych chwil minionych, i razem głuche uczucie wściekłości. Dla czego to wszystko się zmieniło? dla czego świat wydawał mu się taki inny, że nie mógł sobie miejsca znaleść? Troska, niepokój były to rzeczy nieznośne dla jego żywotnej natury i on nie wiedział nawet, że to co mu ściskało piersi i dusiło niemal, to co go wypędzało z domu lub nasuwało ostre słowa na usta, zwało się troską.
Cóż chcecie, był to chłop prosty, nigdy nie uczył się niczego prócz pacierza. Zaledwie odrósłszy od ziemi, pasał gęsi, później bydło, umiał dać sobie radę ze zwierzęciem dużo silniejszem od siebie, umiał ustrzedz się rogów buhaja, zarówno jak mniejszym będąc syczącego dzioba