Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 274.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wionego moją płochością? żem nie pragnęła, by o mnie zapomniał?
— Więc możesz być spokojna — odparł głosem, w którym przebijało się dawne szyderstwo — jeśliś zawiniła, to nie przeciw niemu.
— Czy wina moja jest przez to mniejsza? — szepnęła.
— On — ciągnął dalej hrabia z goryczą — stara się światu oddać dobrem za złe; ratuje tonących, dogląda chorych, z żony swojej uczynił siostrę miłosierdzia, a nawet daje schronienie pokrzywdzonym niesłusznie, jak istny rycerz dziewiętnastego wieku. Tam znalazłem Natalię.
— Tam! — zawołała — i zkądże wiedziałeś?
— On mi o tem doniósł.
— I widziałeś go?
— Widziałem.
I znowu znękana opuściła głowę na piersi, a wśród ciszy słyszała oddech jego szybki i gwałtowny.
— Aurelio! — zawołał po długiej chwili — od lat dwunastu nie mogłem darować ci doznanego zawodu. Cios, którym mię list twój ugodził, był nazbyt gwałtowny; może byłem niesprawiedliwy... powinnaś mi to przebaczyć — cierpiałem.
— Przebaczyć ci! — szepnęła kobieta, nie dowierzając usłyszanym słowom i podnosząc na niego niepewne oczy, w których głębi zdawały się wiecznie migotać łzy niespłakane i niewygasłe ognie, pod powłoką narzuconego gwałtem spokoju.
I znowu spotkała na jego twarzy łagodny wyraz zamyślenia i smutku.
— Aurelio! — mówił Emilian — ten człowiek stokroć więcej odemnie wycierpiał, a jednak przebaczył; nie chciałbym być niższym od niego. Zrozumiałem przez ten czas wiele rzeczy, których nie rozumiałem dotąd.