Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 271.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spodziewała się zapewne widzieć ją we łzach i rozpaczy, jak ofiarę odebraną przemocy; Natalia tymczasem powitała ją ze spokojnym uśmiechem, odpowiedziała dość obojętnie na gwałtowne wykrzykniki ochmistrzyni, i weszła do swego pokoju.
Wszystko tu było na dawnem miejscu, wszystkie sprzęty i martwe przedmioty, porzucone w dzień ucieczki, zdawały się ją witać dawnem obliczem. Stanęła w tem oknie, gdzie przemarzyła tyle nocy i ranków, zkąd upatrywała z dala Romualda. Wspomnienia cisnęły się tłumnie do jej myśli, ale nie poruszyły serca; przeszłość ta była niepowrotnie umarła, i z pewnością, gdyby on sam stanął przed nią w tej chwili, jak stał w dniach owych pod skałą nad strumieniem, byłaby się cofnęła obojętnie. Ideał jej młodocianego serca umarł i własną ręką wykopał dla siebie mogiłę zapomnienia; przekonała się, że ten, którego kochała, nie istniał wcale w rzeczywistości; był to zwodniczy sen, nic więcej.
A przecież pomimo tego strasznego zawodu co śmiercią opłacić chciała, powracała tu z wiarą i nieokreśloną nadzieją w sercu, i nad jej ziszczeniem zapragnęła pracować całą potęgą woli. Wiedziała teraz, że wysokie aspiracje ludzkiej piersi nie powinne być próżnem marzeniem, że każdy ma tu na świecie posłannictwo do spełnienia, i że to właśnie jest zadaniem życia. — Miała więc czem je zapełnić.
Na teraz o innej przyszłości nie myślała dla siebie i nie troszczyła się o nią wcale; szersze poglądy odwróciły jej wyłączną uwagę od marzeń samolubnych. Nie pragnęła już więcej być dla kogoś bóstwem, aniołem, gwiazdą opiekuńczą jak Beatrix, czuła dobrze, iż nie miała do tego żadnego prawa. Chciała tylko w małem swojem ściśle określonem kole stać się opieką i światłem dla tych wszystkich, którzy go potrzebowali. Sama do-