Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 268.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słuszne oburzenie nasze — mówił hrabia — zamieniło się niebawem w niepokój, w śmiertelną trwogę, a teraz widząc cię znowu, zapomnimy o wszystkiem. Nie chodzi tu więc o nas, tylko o świat, którego prawa przekroczyłaś w sposób skandaliczny, i który nie omieszka cię za to ukarać.
— Świat! — powtórzyła księżniczka — ja go nie znam, zdaje mi się jednak, iż teraz jestem o wiele rozsądniejsza, mędrsza i spokojniejsza niż przedtem.
— Być może, Natalio; nieszczęście jest twardą, ale skuteczną szkołą; te kilka tygodni nauczyły cię zapewne wielu rzeczy, których cię nauczyć zaniedbano. Świat jednak nie zechce tego pojąć, on zawsze sądzi z pozoru.
— Rozumiem — odparła — przekroczyłam jego prawa i powinnam to odpokutować, poddaję się z góry temu wyrokowi, chciałabym tylko uczyć się, pracować, bo pojęłam teraz, jak wiele mi brakuje; chciałabym być użyteczną sobie i drugim. Sądzę, iż tego nie weźmiecie mi za złe.
Mówiła to nieśmiało, podnosząc na niego oczy, jak gdyby niedowierzała, iż zmiana zaszła w jego obejściu, sięgała innych zasad. Przecież on odparł poważnie:
— Zdaje mi się, iż po tem, co zaszło, Natalio, jest to jedyna droga, jaka ci pozostaje.
Umilkła zdziwiona. Zmiana była o wiele radykalniejsza, niż sądziła; tyczyła się też ona i zmiany położenia. Księżniczka była zgubiona w oczach ludzkich, dziś więc wolno jej było bezkarnie czynić to wszystko, co dawniej było zabronione. Życie jej nie mogło pójść już ową koleją rutyny, wyznaczoną od wieków, nie mogła rachować na świetne małżeństwo, na wielkie położenie w świecie, którego kiedyś rodzina dla niej pragnęła.
Siostra, szwagier, mogli być przekonani o jej niewinności, ale wiedzieli dobrze, iż wiary tej nikt nie podzieli. Była to sprawa niepowrotnie przegrana, a los dalszy