Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 263.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i o mało filiżanka, którą trzymała, nie wypadła jej z ręki. Zatrzymała się na środku pokoju, drżąca, niepewna, spoglądając ku niemu trwożnemi oczyma, gotowa ze łzami rzucić się w jego objęcia, lub też zamknąć w hardem milczeniu.
— Natalio! — przemówił łagodnie Emilian.
To jedno słowo przełamało lody. Księżniczka zwróciła się ku niemu z okrzykiem dziecinnej radości, tuląc się w jego ramiona.
— Niedobra! — mówił hrabia, gładząc jej jasne włosy i przypatrując się pogodnej twarzy — niedobra, nabawiłaś nas tyle niepokoju!
— Czy doprawdy? — szepnęła dziewczyna — troszczyliście się o mnie? czy ja zasłużyłam na to?
— Zasłużyłaś czy nie, a jednak tak było — odparł Emilian, ogarniony coraz bardziej niespodzianem wzruszeniem. A potem dodał poważniej:
— Nie powinnaś była wątpić do tyla o naszem sercu, Natalio; jest to krzywda, której ci nie możemy darować tak prędko.
— Ach! — zawołała z przekonaniem — popełniłam wiele win i muszę się starać o ich przebaczenie; poznałam to dobrze; późno może, ale nie nadaremnie.
— Nie spieszyłaś się z powrotem do nas, a jednak kochaliśmy cię, Natalio, my także, może nie umieliśmy ci tego pokazać.
— Ja byłam tutaj tak szczęśliwa, przecież zatęskniłam do was; tylko lękałam się — nie śmiałam.
Mówiąc to, obejrzała się dokoła: Marcelego ani Cecylii nie było w pokoju.
— Byłaś tutaj szczęśliwa — podchwycił hrabia zamyślony, spoglądając na nizkie ściany tego domku, którego atmosfera zdawała się przepełniona ciszą, harmonią i miłością.