Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 242.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Powoli też rozjaśniały się pojęcia obowiązku i życiowej pracy, jakie pragnął w niej zaszczepić Marceli; zrozumiała, iż miejsce jej było tam, gdzie ją los postawił, iż nie mogła wyłamać się bezkarnie z pod praw rodziny. Czas złagodził zbyt ostre wspomnienia chwil minionych i obudził w niej nawet pewną tęsknotę ku tym, co otaczali ją od dzieciństwa. Zrozumiała ostatecznie, że ani siostra ani szwagier nie byli źli dla niej, a jeśli nie schlebiali jej szaleństwu, jeśli starali się rozłączyć ją z Romualdem, fakta pokazały, iż mieli słuszność, iż lepiej niż ona sama rozumieli jej dobro.
Marceli ani Cecylia nie wszczynali z nią rozmowy w tym względzie, zostawiając jej zupełną swobodę postępowania. Czuła zresztą dobrze, iż zespoliła się z ich domem, ochotnie pomagała Cecylii w domowych zajęciach, pielęgnowała kwiaty w ogrodzie, a kiedy Marceli powracał wieczorem do domu, zmęczony dalekiemi nieraz wycieczkami, obie na wyścigi przyrządzały mu herbatę i otaczały tem wszystkiem, co mogło mu sprawić przyjemność.
— Księżniczko — rzekł raz, gdy ona stała przy nim, podając mu książkę, którą czytał rano — pomyśl, coby też powiedziała twoja rodzina, widząc cię krzątającą się na przyjęcie wiejskiego doktora.
— Rodzina moja — zawołała — powinna wdzięczność moją zrozumieć, a gdyby inaczej było...
— To i cóż? — zapytał żartobliwie.
— To ja zastrzegam sobie z góry niepodległość zasad wszak one do mnie należą, wszak ja powinnam być za nie odpowiedzialna, nie prawdaż?
— Tak jest, panno Natalio — odparł, biorąc książkę z jej rąk i kładąc ją na stole. Bądź jak bądź, powinniśmy czynić to, co do nas należy, jakkolwiek świat by sądził nasze działania.