Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 238.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Cecylio! — zawołała, rzucając się z wylaniem na szyję młodej kobiety — ty go musisz bardzo kochać!
— Bardzo?... to zdaje mi się jeszcze zbyt słabym wyrazem — odparła, oddając uścisk Natalii, jak gdyby wdzięczna jej była za to, że go ocenić potrafiła.
— Jak ty jesteś szczęśliwa! niezmiernie szczęśliwa!
— Prawda, szczęśliwsza niż wymarzyć można.
— Powiedz mi jednak — pytała dalej młoda dziewczyna — czy ta przeszłość, o której mąż twój wspomina bez wahania, nie mąci ci nigdy obecnej chwili?
— Nigdy! — odparła.
— I nie chciałabyś wymazać jej z jego pamięci?
— Nie, bo przecież właśnie ta przeszłość uczyniła go tem, czem jest dzisiaj.
— Prawda; a jednak on wówczas kochał inną kobietę!
— I cóż ztąd? Nie mogę być o nią zazdrośna; ona dała mu poznać rozpacz, a ja szczęście.
— I ty wiesz, kto ona była?
— Może i wiem, ale nazwisko nic nie ma do faktu.
— Bo widzisz, ja tej kobiety pojąć nie umiem. Jak to można zawieść takie serce? Ty musisz jej nienawidzić.
— O nie! — zawołała Cecylia — przeciwnie; zapominasz, że jej właśnie winnam swoje szczęście. Przecież muszę się nad nią litować, ona je utraciła dobrowolnie, niepowrotnie. Czy można wydać na samą siebie straszniejszy wyrok?
Serce Natalii ścisnęło się mimowoli na wspomnienie tej nieznanej kobiety, potem jednak przyszło jej na myśl, że tamta przynajmniej czuła bóstwo prawdziwe, gdy sama ona... Bolesne poczucie wielkiej spełnionej omyłki ciążyło na niej coraz silniej; stanowcze choć łagodne słowa Marcelego powoli torowały sobie drogę wpośród chaosu, w jakim była pogrążona. Światełko przekonania ukazało się w nim teraz i miało wzrastać, rozpłomieniać się z każdą chwilą, aż dopóki nie ogarnęło jej umysłu.