Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 237.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tajemnica twoja, pani, jest łatwa bardzo do odgadnienia; w twoim wieku rozpacz może mieć jedną tylko przyczynę: musiałaś źle umieścić swoje serce, skoro samotna i zbolała szukałaś schronienia w nurtach Wisły. Są ludzie, dla których powieść ta jest zwyczajną powieścią; pomyśl o tem, jeśli to może dodać ci odwagi; są ludzie, co jak ty zawiedli się, cierpieli i walczyli.
Te ostatnie słowa wymówił tak miękko, jak gdyby chciał wlać w nią siłę i wytrwanie. Czuła dobrze, iż mówił o sobie, i ta wielka, jasna, spokojna indywidualność ukazała się jej jak drogowskaz wśród zmąconych żywiołów życia.
— Tak — zawołała — czuję to, powinnam pana słuchać we wszystkiem.
— Słuchaj sumienia twego, panno Natalio, a stokroć lepiej uczynisz. Uspokój się, namyśl, obrachuj sama z sobą, a nadewszystko strzeż się gorączkowych postanowień. Pamiętaj jednak, iż powinnaś dom ten za swój własny uważać, że zostajesz tutaj pod moją opieką, i nikt prócz mnie nie ma żadnych praw nad tobą, dopóki progu tego nie przestąpisz dobrowolnie.
Powstał, zbliżył się, wziął w swoje jej drobną, aksamitną rączkę, popatrzał w jej twarz, jakby to mógł uczynić ojciec lub brat starszy.
— Ale późno już — rzekł — tak długa rozmowa musiała panią zmęczyć; sił swoich nadużywać nie należy. Proszę się położyć, usnąć i nie troszczyć się przyszłością; trudności życia rozwiązują się nieraz łatwiej, niżbyśmy to sądzić mogli.
Ścisnął jej rękę i wyszedł z pokoju. Dwie kobiety zostały same, ale przez okno otwarte na ogród, słyszały kroki jego, oddalające się zwolna.
Serce Natalii było wezbrane, czuła się przenikniona czcią i wdzięcznością dla tego człowieka, co spoglądał przed siebie z niezmąconą ufnością wielkiego serca.