Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 200.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jących się w jej nurtach. Z boku wznosiła się imponująca kępa białodrzewów, pod których olbrzymie cienie zdawał się tulić ten cichy dom uśpiony. Ku rzece spuszczała się murawa, wśród której rysowały się klomby krzewów i ścieżki wysypane żwirem. Wszędzie znać było staranną rękę, kierowaną smakiem, wszędzie wdzięk i prostota łączyły się w obraz pełny harmonii.
W wielkich nieszczęściach są chwile osłupienia, jakby letargu ducha, wśród których myśl zdolna jest oderwać się od własnej doli i spocząć na otaczających przedmiotach, dopóki jakimś psychologicznym procesem niedotknie się krwawej rany i ból w niej nie ocknie się z nową siłą.
Natalia znajdowała się w podobnej chwili; siedząc na kamieniu nad brzegiem wiślanej odnogi, toczącej szare nurty tuż pod jej stopami, spoglądała przez żerdzie parkanu na ten mały światek tak cichy, tak spokojny, roztaczający się przed jej oczyma. Kwiaty przywodziły jej na myśl delikatną kobiecą rękę, która pielęgnowała je z miłością, na tych trawnikach może bawiło się grono raźnych dzieci, tu na tej ławce pod białodrzewem zasiadał może ojciec rodziny z książką w ręku. A te ściany domku, z lśniącemi szybami, musiały być cichem, spokojnem schronieniem na jesienne wichry, na zimowe zawieje. Pewnie tam wesoły ogień strzelał na kominie, gromadząc rodziców i dzieci pod światło lampy. Powoli figury te wymarzone przez nią przybierały widome kształty, aż uczuła znowu w sercu zrywającą się burzę rozpaczy. Czyż nie o takiem życiu marzyła z Romualdem?... a on ją odepchnął!
W ucieczce swojej trzymała jeszcze w ręku list jego konwulsyjnie ściśnięty. Pamiętała go aż nadto dobrze, wszystkie wyczytane wyrazy wyryły się w jej mózgu ognistemi zgłoskami i zostawiły w sercu ślady palącego bolu; a jednak rozwinęła list, chciała odczytać go raz jeszcze, i nie miała siły, tylko spoglądała na kartkę papieru, leżącą