Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 189.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na tę powtórzoną radę Emiliana, który potem wszystkiem, co zaszło, miał prawo rozporządzać Romualdem, młody człowiek odrywając z wysileniem dłonie od twarzy, ukazał mu wzrok załzawiony.
— Ach! panie hrabio — zawołał — miej litość nad nami!
Wykrzyknik ten nie miał i mieć nie mógł żadnego racjonalnego znaczenia, boć przecie niepodobna było Romualdowi żądać na serjo, aby rodzina Natalii odstąpiła od swoich zasad. W gruncie serca nie miał on wcale tej nadziei, było to więc jedno próżne słowo więcej, frazes, jak tyle innych, rzuconych na wiatr.
Hrabia też nie myślał na nowo dyskutować całej sprawy, bo należał on właśnie do ludzi niecierpiących daremnej mowy; umysł jego nadewszystko logiczny, z trudnością pojmował kapryśne zwroty Romualda, dlatego też zamiast odpowiedzi na jego patetyczny wykrzyknik, wyjął chłodno z kieszeni zegarek, którego nieubłagana wskazówka pokazywała spóźnioną porę.
Łzy pseudo-poety nie budziły w nim żadnego współczucia, a nawet czyniły na nim komiczne wrażenie. Miał słuszność po części; nie zasługiwały one na nic innego, a przecież były prawdziwe.
Romuald też powrócił do poczucia rzeczywistego. Powstał gwałtownie, przetarł ręką czoło i począł bezładnie rzucać do otwartej walizki wydobyte z niej rzeczy.
Te przygotowania podróży nie trwały długo. Za chwilę nauczyciel był gotów. Teraz jednak zapomniał zupełnie, iż sam dobrowolnie zgodził się na to rozwiązanie sentymentalnego epizodu, odegranego z księżniczką, zapomniał nieledwie o liście, pełnym praktycznych nauk, napisanym do niej przed chwilą, a szczególniej zapomniał o wekslu dwudziestotysięcznym, co z rąk hrabiego przeszedł do jego pugilaresu. Widział tylko w Emilianie nieubłaganego tyrana, którego przemocy ulegać był zmu-