Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie hrabio — rzekł naiwnie — pisałem to, com czuł, co zdawało mi się moim obowiązkiem napisać.
— Nie wątpię o tem - rzekł Emilian, z trudnością tłumiąc wybuch śmiechu. Nie dodał nic więcej, chociaż Romuald zdawał się oczekiwać, wyraźniejsze} pochwały, zwrócił mu list, dopilnował zapieczętowania i zapisania koperty.
— A teraz, panie Kalina — rzekł — trzeba ci jechać.
Słowa te wywołały znowu nerwowy wybuch czułości Romualda; skoro bowiem zrzucił z siebie ciężar myślenia o przyszłych warunkach realnego bytu, cała miłość do Natalii powróciła doń w swej wymarzonej sile, a to tem bardziej, iż teraz czuł się niejako w obowiązku z nią wystąpić. Miłość ta bowiem zwiększała jego ofiarę i pasowała go na bohatera. Zresztą, może być, iż w owej chwili nie pomyślał o tem, co mu wypadało lub nie wypadało uczynić. Było to rzeczą aż nadto zrozumiałą, iż pokochał tę istotę tak szczerą, wielką i prawdziwą w egzaltowanem uczuciu, która w dobrej wierze brała jego szczudła za istotną miarę ducha, i korzyła się przed wymarzoną wielkością. Może zapytywał siebie, czy spotka drugi raz w życiu podobną kobietę i podobną miłość?
Skromność wprawdzie nie była wcale główną cnotą Romualda, nie wątpił, iż należy mu się bezwarunkowa admiracja wszystkich czułych serc, a jednak zawahał się w odpowiedzi. Bądź jak bądź, zamykała się za nim niepowrotnie jedna faza życia, pełna brylantowych kart i błyskawicznych nadziei, pełna zachwytów, marzeń, poezji. Chwila podobna dla każdego gorzką być musi.
Pseudo-poeta zakrył rękami zbladłe czoło i zatonął w myślach, nie widząc wcale, iż Emilian patrzał na niego z nieukrywanem szyderstwem.
— Panie Kalina — powtórzył w końcu hrabia z odcieniem niecierpliwości w głosie — pociąg do Warszawy niedługo odchodzi, trzeba panu myśleć o podróży.